poniedziałek, 31 grudnia 2012

Do siego roku!


Rok się kończy prawem serii w zeszłym tygodniu Domek Cioci ma awarię prądu, potem zatrzaskują się kluczyki w Pandzie, a dzisiaj w ostatni dzień starego roku pęka rura wodociągów doprowadzająca wodę do Domku. Co dziwniejsze w ogródku wytrysło źródełko jak myślimy z rury.. a le ciśnienie wody nie spadło. Turyści mogą więc spokojnie świętować sylwestra, a ja z żalu nie zbuduję aparatury jak na zdjęciu poniżej..



W sylwestra życzę Wam i sobie ,,Do siego roku"!

sobota, 29 grudnia 2012

Magiczny samochód


Moja stara Panda raczej mnie nie zawodzi pomimo swojego ,,kosmicznego" przebiegu. W tej chwili przejechała już prawie połowę drogi do Księżyca ( dla ciekawych odległość od naszego satelity to 384 tysiące kilometrów, a tę odległość amerykańscy astronauci przebyli w trzy doby- Pandzia połówkę tego dystansu zrobiła w siedem lat ). Ale czasem przygody mam prawie jak załoga Apolla 13. Tak było dzisiaj, gdy po odtransportowaniu złomu ( tak, tak to autko jest użytkowe  w 200 % ) do punktu skupu wziąłem się za rozwieszanie ogłoszeń mojej firmy i wszystko byłoby dobrze gdyby na wysokości pałacu w Młoszowej na zakręcie drogi Pandzia uruchomiła ni z tego ni z owego centralnego zamka zatrzaskując przede mną wnętrze z kluczykami w środku... Pozostałem na zewnątrz z takerem...
Zapasowe kluczyki miałem ale w Krakowie. Dobrze ze pozostała mi komórka. Przy pomocy przygodnych osób usiłowałem dostać się do środka niesfornego autka niestety z żadnym skutkiem. Oto niektóre z pomysłów na wejście do samochodu z zatrzaśniętymi kluczykami:
1. wybicie szyby
2. rozwalenie zamka śrubokrętem ( pozostał w aucie )
3. mój ulubiony- odgięcie drzwi za pomocą dwóch śrubokrętów 
4. spacer do Chrzanowa z nadzieją że będzie ktoś w punkcie dorabiania kluczy..
5. podróż busem do Krakowa i z powrotem po zapasowy komplet z nadzieją że w sobotę obrócę za kilka godzin a policja nie odholuje mi samochodu..
No niezły klops..
Pomysłowy Dobromir obudził się we mnie i w dwóch chłopa opuściliśmy na tyle tylną szybę Pandzi, że dało się tam wsadzić cienką gałązkę( przysłowiowego druta nie było ) która odhaczyła klamkę uwalniając dla mnie kierowcy paskudny samochodzik. I to wszystko dla reklamy mojego biznesu...


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Spacer z psiakami


Dzisiaj mamy lekką odwilż. Tym bardziej żałuję wczorajszego nocnego spaceru z psiakami Szpilką i Reksiem na który się nie wybrałem..Dorotka poszła z nimi na Skotnicę pod krzyż- jak widać śnieżek pięknie w nocy pruszył.


Tytuł tego bloga to rzeczy które można robić na wsi. Spaceru z psiakami nie odbyłem, teraz idę sprzątnąć im kojec, a w nocy po wigilii pewnie nic mi nie opowiedzą. Nie poszedłeś z nami na spacer to cierp:)



niedziela, 23 grudnia 2012

Spokój dłużnika:)


Przedświąteczne szaleństwo z wolna stopuje. Wigilia z grubsza gotowa, porządki również z grubsza. Dom jak na mój standard wypucowany. Obyło się bez zwyczajowych przedświątecznych kłótni czy niewielkich rodzinnych scysji. Nawet mój kot Rysiek jakoś częściej teraz pomieszkuje w domu, pomimo straszliwych odgłosów pracy odkurzacza. Zasnął nawet mając w opiece rachunek z trzebińskiego magistratu. Pokój  już clean po tygodniowej akcji rękodzielniczej. Domek cioci również sprzątniety oczekuje na gości którzy przyjadą po świętach i będą do 4 stycznia. Pościel suszy się/ zamarza na balkonie. Prezenty pochowane w szafie, a szpeja trafiły na stryszek który już ledwie dyszy od nadmiaru niepotrzebnego bagażu zebranego w ostatnich latach . Święta już blisko... za mną już markety i hipermarkety z zapełnionymi parkingami i pełnymi dobra wózkami. Co się nie mieści w lodówce pomieszkuje na balkonie i w pokoju Karoliny czekając na przetworzenie i spożycie. Taki polski standard.Wesołych Świąt życzę! 



środa, 19 grudnia 2012

21 grudnia przychodzi zima


W tym roku astronomiczna zima przyjdzie do nas 21 grudnia punktualnie o godzinie 12.11. Dzień ten będzie najkrótszym w bieżącym roku i trwać bedzie od 7.44 do 15.25. Słońce również wzniesie się na najmniejsza wysokość ponad horyzont to jesy 14.3 stopnia. Na pocieszenie można dodać że kazdy nastepny dzień ( jeżeli nie sprawdzą się ,,proroctwa" Majów ) będzie coraz dłuższy, a Słońce bedzie się wznosić coraz wyżej ponad horyzont. Tradycyjne pytanie o pierwszą gwiazdkę podczas wieczerzy wigilijnej przyniesie znów taką samą odpowiedź. Jak w roku ubiegłym pierwsza gwiazdka będzie mieć poprzeczne pasy gdyż najjasniejszym obiektem na wieczornym niebie jest planeta Jowisz. Dla tych którzy chcieliby dojrzeć jednak gwiazdę polecamy w pobliżu Jowisza czerwonawego Aldebarana. Ci którzy maja okna na zachód dojrzą jako pierwszą gwiazdkę jasną Wegę. W drugi dzień Świąt warto spojrzeć na Księżyc. Nasz salelita spotka się pomiędzy rogami gwiazdozbioru Barana z Jowiszem i planetami karłowatymi Ceres i Westą. Wiosna ta astronomiczna przyjdzie do nas już w marcu.

niedziela, 16 grudnia 2012

Wieczór z reżyserem


Dzień za dniem przemykają teraz z szybkoscią strzały. Niektóre, tak jak piatek czternastego niezwykłe i dające mnóstwo satysfakcji. Ten dzień wieńczył mój dwutygodniowy maraton gotowaniowy z silnym akcentem na turystykę w Domku Cioci.Ostatkiem sił i na sam koniec pozostała wizyta reżysera Pana Tomasza Jurkiewicza z przesympatyczną małżonką. Przy okazji mojej niewielkiej współpracy z Panem Tomaszem przy jego nowym projekcie wpadłem na pomysł wieczoru filmowego który można byłoby zorganizować w zaprzyjaźnionej remizie w grudniu, gdyż w tedy Pan Tomasz znalazł trochę czasu.


Na tę okazję poczciwa remiza OSP zmieniła sie w przytulny klub filmowy.. Muszę sie przyznać ,że jestem fanem twórczości Jurkiewicza w której główni bohaterowie to zazwyczaj ludzie trochę z boku, poza głównym nurtem życia z całym szaleństwem konsumpcjonizmu i mamony. Z małych miasteczek bądź ze wsi- tak jak ja teraz...Ich czas płynie jakby wolniej, na przekór pędzącemu światu.


Wielką frajdą było ugościć Państwa Jurkiewiczów w Domku Cioci swoiskim piwem, piklami, kanapkami i pastą ze szpinakiem na kolację. To był dla mnie wyjatkowy wieczór..szkoda że taki krótki:)


poniedziałek, 10 grudnia 2012

Świąteczne ozdoby


W tym roku z dwutygodniowym opóźnieniem ruszyła mini fabryczka ręcznie robionych ozdób choinkowych. Różne papierowe i nie tylko cudeńka które lubię robić stanowią skromne źródło dodatkowego dochodu. Może ktoś ma ochotę na ręcznie robione kartki świąteczno- noworoczne i ozdoby choinkowe?

Zima przyszła do wioski


I znów dopadła nas w swe kleszcze zima. Wioska położona jest w terenie mocno pagórkowatym tak że klimat mamy iście górski. Tych kilka zdjęć zrobiłem dziś w południe przy temperaturze -7 stopni.


W nocy dziś temperatura spadła do - 12. Przy takich temperaturach leśne zwierzaki mają problem z dostępem do wody gdyż wszystko zamarza. O dokarmianie dbają myśliwi- niestety nie bezinteresownie. Powinno się zakazać polowań.Takie coś nie przystoi w XXI wieku.


Na koniec zimowy wjazd do mojej miejscowości od strony rezerwatu Ostra Góra. Zapraszam do nas. Zimowo!



czwartek, 6 grudnia 2012

Przerażony Mikołaj





Już od kilku lat pełnię bardzo miłą i prestiżową funkcję Mikołaja w  zaprzyjaźnionej szkole podstawowej. Szóstego grudnia występuję jako atrakcja wieczoru przed kilkusetosobowym gremium dzieci i dorosłych,a czasem i miejscowych notabli..No nie powiem, to dość stresujące przed, a sympatyczne w trakcie przedsięwzięcie.Chociaż każdy chciałby być Mikołajem, ja również.. W tym roku przed moim występem, a w trakcie występów teatru szkolnego na zapleczu czytałem ,,Wspomnienia z więzienia Spandau" Alberta Speera architekta i ministra uzbrojenia Rzeszy odstresowując się przed moim występem który wypadł nadspodziewanie dobrze. Na pamiątkę mam autozdjęcie przerażonego Mikołaja przed występem- bezcenne. 

niedziela, 2 grudnia 2012

Rodzinka.pl


W piątek korzystając z dostępności telewizora obejrzałem pierwszy w życiu odcinek serialu o fajnej rodzinie co to jej życie wartko płynie. Serial spoko ,tylko nie dla autsajderów jak ja. Może nie mieszkam w Bieszczadach w chałupce z drewna bez prądu ( to zawsze dobrze się sprzedaje ), ale za to mieszkam w jedynej w mojej wiosce chałupce z pustaków i nieocieplonej- dom dla turystów jest już drewniany. Nie żyję z dala od cywilizacji. W najbliższym miasteczku Trzebini mam kino , teatr amatorski , dwa domy kultury!, piłkarskie boisko sportowe z drużyną do kibicowania, mediatekę z dostępem do około tysiąca darmowych mniej lub bardziej porysowanych filmów, oraz kapitalnie zaopatrzona bibliotekę z dostępem do większości historycznych i nie tylko nowości książkowych. Miesięczniki nie tylko opiniotwórcze ale takie fajne jak ,,Spotkania z zabytkami" mogę sobie również do woli wypożyczać w 10 egzemplarzach na raz.Opiekuje się zwierzętami, robię piwo domowe, coś tam działam w lokalnym stowarzyszeniu ( 14 grudnia mamy fajną imprezę kulturalną z udziałem znanego pana reżysera który odwiedzi nas  i będzie na projekcji swojego filmu w remizie miejscowej Straży Pożarnej całkiem za free) , bardzo dużo czytam wieczorami, staram się rozwinąć moja skromną firmę ( zarabiam teraz miesięcznie 5 razy mniej niż gdy byłem sfrustrowanym pięciogwiazdkowym szefem kuchni w korporacji), przywracam do życia wiejskie zabytki, od 6 lat nie jestem dumnym posiadaczem telewizora nie licząc ,,Wisły" z lat 50 XX wieku w Domku Cioci czy wreszcie tworzę rękodzieło i poezję czasem też. Jestem redaktorem dwóch stron internetowych: mojej wsi i świata w starym stylu. Bardzo się cieszę z mieszkania i życia tylko na wsi dziękując mojej partnerce Dorotce że tylko dzięki niej i jej odlotowemu charakterowi jest to możliwe. Ogólnie pomimo rozterek różnych uważam się za osobę szczęśliwą i spełnioną. Oddalenie od miasta spełniło moje marzenie by się z tego wyrwać i dało mi jak sądzę trochę dystansu do tego miejskiego wyścigu. Tym bardziej, tak jak dziś gdy wybraliśmy się do olbrzymiego krakowskiego centrum ciuchowego na opłotkach miasta. Olbrzymi parking na 5 aut na którym przed południem ciężko znaleźć miejsce dla starej pandzi. Dorotka chciała kupić sobie zwykłe wysokie sznurowane buty w rozmiarze 36 których nie znalazła. Ma za małą stopę..Znaleźliśmy za to 8 wczesnych Mikołajów pakujących prezenty, mulących o jakichś mega okazjach na tym co w naszym małym miasteczku kosztuje kilkadziesiąt złotych mniej, a w sieciówkach w tymże także, nie licząc ścisku rodzinek.pl i gorączkowej atmosfery przelewania swoich pieniędzy na to co mówią że dobre , trendy i na fali.. Pewnie naraziłem się tym felietonikem części moich czytelników, ale po mojemu nie tędy droga. Wolę wiejski sklep z panią która mnie zna , i mówimy sobie autentycznie ,,dzień dobry"pomimo ze być może za plecami mnie obrabia jako eks miastowego dziwoląga. Rodzinki.pl wolą prześwietlone, przesycone wonią mirry i kadzidła powierzchnie pełne towarów  a puste w relacje międzyludzkie . W końcu to ekspedientka musi powiedzieć ,,dzień dobry". Ona ma to w dupie jak i rodzinka.pl która w 9 na 10 przypadku nie odpowiada - bo i po co:). To wszystko sztuczne..bardzo sztuczne. I żeby nie było nie jestem frustratem- to po za mną. Tak samo jak poza mną jest bezcenna mina pani ekspedientki której zapłaciłem kartą za damskie klapki w firmowym sklepie. Nawet się nie spostrzegła ze to karta Dorotki:) Ech życie, życie.. Wracam do prasowania pościeli dla jutrzejszych gości Domku Cioci ( słoninę dla sikorek już przygotowałem )dedykując Wam tę piosenkę: na przedświąteczne szaleństwo zakupowe. Piosenka
.

sobota, 1 grudnia 2012

Heca spora- powstała stara obora!


Niesamowitą frajdę sprawiło mi odtworzenie w Domku Cioci obory która przed laty była w pomieszczeniu w którym po latach był już tylko skład drewna i w sumie graciarnia w której było dosłownie wszystko...

Motywacją była budowa nowego komina w Domku gdyż stary miał już prawie sto lat i groził rozsypaniem i pożarem. Przy okazji tego remontu uprzątnąłem cały strych i właśnie oborę. Przy tej okazji odnalazłem trochę skarbów jak kilka paczek ,,Sportów" czy pudełko mleka w proszku z roku 1957.

Pobielone wapnem według starej szkoły ściany ozdobiły moje skarby dotyczące historii rolnictwa na terenie wsi i okolicy.


Najwięcej kasy a najmniej pracy kosztowały figury zwierząt w skali 1 do 1. Wyglądają super naturalistycznie. Dzieci które odwiedziły nas na imprezie andrzejkowej były zachwycone. Najdziwniejsze jest to ze na taki pomysł wpada eks- mieszczuch, a wiejski dzieciaki dla których  to zorganizowałem zwierzęta gospodarskie poznają na makietach.


Realizmu dopełnia polepa z gliny odtworzona przeze mnie a teraz przykryta słomą tak jak zwierzaki lubią. Do jedzenia maja sianko, a drób ziarna, świnka zadowala się koszykiem przemrożonych ziemniaków. W końcu od dziś mamy grudzień..





czwartek, 29 listopada 2012

Zupa rybna na chłodne dni


Jesień z wolna przechodzi w zimę. Jak podaje radio od jutra można się spodziewać opadów śniegu i znacznego ochłodzenia. Dlatego dziś proponuję pyszną rybną zupę podobną trochę do rosyjskiej ,,Ucha".
Składniki:
2-3 filety dowolnych rybek różnych gatunków
1 marchewka
1 pietruszka
kawałek pora
kawałki papryki czerwonej, zielonej i żółtej
1 cebula
3 ziemniaki
śmietana 30%
oliwa z oliwek
do przyprawienia: liść laurowy, ziele angielskie, papryka sypka ostra i słodka, przyprawa do ryb, kostka rosołowa i natka pietruszki.
Jak zrobić zupę: Gotujemy ziemniaki pokrojone w cząstki z kostkami rosołowymi i przyprawami. Na patelni podsmażmy cebulę, papryki, pora, plasterki marchwi i pietruszki. Dusimy chwilę nie rumieniąc. Dodajemy to do wywaru. Filety rybne kroimy w niewielkie kawałki, wrzucamy do zupy i znów chwilę gotujemy. Na sam koniec wlewamy śmietanę, paprykę sypką i dajemy dużo posiekanej natki pietruszki. Nasza zupka powinna być dość gęsta. Życzę smacznego!  

środa, 28 listopada 2012

Peklowanie golonki


Przed barbórką oddaję się zajęciom z pozoru bardzo mało apetycznym:  myję, opalam, golę i pekluję... golonka :) W tym roku mam trzy zlecenia, tak że przez dwa dni stoję przed faktem swoistego dejavu. Rano wizyta u rzeźnika, południe sporządzanie mikstury peklowej a wieczorem namaczanie w niej sprawionych golonek. pogoda zdaje się sprzyjać moim zamiarom ma być bowiem chłodniej:) Gorzej z lokalnymi sklepami z których zniknęła peklo sól... Po sól peklową co dzień wybieram się do nieodległej Trzebini do lokalnego rzeźnika którego zakład nazywa się czadowo TRANSFORMATOR. Tam też zamawiam golonka które jak mam nadzieję ucieszą psarskich emerytów, notabli i gości Barbórki w Domku Cioci.



Peklówka dla psarskich golonek:
- Golonko mięsne 5 kg
- Cebula 3 szt
- Czosnek 2 główki
- Marchew 0,3 kg
- Pietruszka 0,2 kg
- Seler 0,1 kg
- Peklosól firmy Prymat 2 torebki
- kminek, pieprz ziarnisty, liść laurowy+ strzępki z kopru, pietruszki naci i innych ziół
- łyzeczka zwykłej soli
- co ,,dziwne" łyżka stołowa Magi
Golonka myjemy , opalamy i golimy jednorazówką. Gotujemy 3 litry wody do której wrzucamy przyprawy i posiekane warzywa i czosnek. Gotujemy około pół  godziny. Studzimy i dokładamy sól peklową i łyżeczke soli + Magi. Najlepiej golonka trzymać w takiej zalewie około 10 dni w temperaturze 4-8 stopni co może zdziwić ale ta ilość soli skutecznie zakonserwuje mięso sprawiając że będzie kruche i różowe. Z doświadczenia szefa kuchni wiem , że większość restauracji nie bawi się  w taki reżim. Trzy doby w 8 stopniach po czym golonki dusi się do miękkości i ..zamraża. Ale tego nie polecam- golonka najlepsza jest świeża i basta!

Kominiarz na szczęście


Wczoraj Domek Cioci odwiedził wesoły Pan Kominiarz. Przegląd instalacji i nowo postawionego komina wypadł pomyślnie tak że sezon grzewczy czas rozpocząć. Tym bardziej że już pojutrze ma spaść śnieg i co najważniejsze temperatura. Znaczy zima idzie:) A z innej beczki... nowe piwo na barbórkę już zabutelkowane dojrzewa w chłodzie i zaciszu piwnicy..


poniedziałek, 26 listopada 2012

Już w piątek organizujemy andrzejki

Już w najbliższy piątek 30 listopada organizujemy po raz kolejny andrzejki dla miejscowych dzieciaków w Domku Cioci w Psarach. Atrakcji będzie sporo- ale jedną niespodzianka jest czadowa. Niestety do piątku musi pozostać tajemnicą. Mogę tylko wspomnieć że nie słyszałem o czymś takim w bliższej i dalszej okolicy.

niedziela, 25 listopada 2012

Zakładam fanpagea


Trochę mnie to kosztowało nerwówki, ale z pomocą Piotra przez jego telefon założyłem fan luba Domku Cioci na Facebooku. W ogóle to dzisiaj miałem super dzień- wszystko się udawało, choć nie bez nerwa. Barbórka już po raz trzeci w Domku Cioci wyprzedana.. To miłe że z roku na rok osoby lubią poświęcić swój sobotni wieczór aby w górniczych klimatach uczcić święto Barbary górniczej patronki.  W tym roku postaram się znowu żeby ta impreza była niepowtarzalna. Na razie niespodzianek nie zdradzę, ale będzie czad. Za wszystko odpowiada nasz dyrektor handlowy kot Rysio psarski znajda, który co prawda niezbyt się przykłada do swych obowiązków, ale za to jest niezwykle reprezentacyjny i dba o dobry klimat imprez. O jedzenie i resztę dbam ja :-)


piątek, 23 listopada 2012

Cepeliny na urodziny

                                                                             
     Jutro mam urodziny. Z tej okazji chciałem wypróbować cepeliny, które również planuje podać gościom Domku Cioci na imprezie barbórkowej. Ta tradycyjna potrawa znana jest z wielu przepisów różniących się doborem farszu naszych sterowców. Ja wybrałem tańszy i dla mnie lepszy farsz z mięsa wieprzowego, choć klasykiem jest baranina. Cepelinki wyszły pyszne, choć muszę jeszcze popracować nad ciastem. Poniżej wrzucam przepis zaznaczając że każdy robi według smaku. 
Cepeliny a la Tomek:
-ziemniaki 2 kg
-wieprzowina samodzielnie zmielona 0.7 kg
-cebula 3 szt
-jaja 3 szt
-mąka pszenna 350 180 gr
-mąka ziemniaczanka 3 łyżki
-czosnek 1 pałka
-sól, pieprz, majeranek i oregano
-olej do gotowania 1 łyżka
-boczek 0.1 kg
-cebulka dymka
Gotujemy w mundurkach 1 kg ziemniaków, studzimy i miażdżymy, kolejny kilogram trzemy na tarce ( ja preferuję średnie oczka ) i odciskamy w rękach. Wodę z odcisku odlewamy poza dnem gdzie osadza się naturalna ziemniaczanka- ją dodajemy do ciasta. Do ciasta dodajemy 2 jajka i sól. Ja dorzucam  180 gram mąki i trzy łyżki ziemniaczanki. Wszystko intensywnie wyrabiam nie za długo. Teraz farsz- może być, baranina, grzyby spotkałem się nawet z rybno-kapuścianym. Ja farsz zrobiłem z łopatki wieprzowej zmielonej na wilku , 1 jajka, soli i pieprzu, łyżki ziół oregano i majeranku do tego posiekane drobno 2 cebule i główka czosnku również grubo jak na kołduny.Ciasto na ręce formujemy w owalik, nie za duży. W środek farsz i formujemy mały sterowiec o długości 7-10 cm . Takie wałeczki wrzucam na lekko gotująca się wodę, posoloną i z olejem. Gotujemy koło 8 minut. Na posypkę robimy podsmażony boczek z cebulką i dymkę.   

poniedziałek, 23 lipca 2012

Zdjęcie z ETNOmanem:)


21 i 22 lipca w podchrzanowskim Wygiełzowie miała miejsce II edycja popularnego festiwalu rekodzieła i twórców ludowych ETNOmania 2012. Podczas imprezy można było obejrzeć wiele cudeniek wykonywanych przez pasjonatów obojga płci, podpatrzyć zaponiane profesje takie jak kowal czy fenomenalny dziegciarz z Szymbarku Roman Penkała. Można było równiez spotkać osobnika zwanego ETNOmanem zachecajacego licznie zebranych turystów do zapoznania sie z całą ofertą tej sympatycznej imprezy. Tym razem nic nie wystawiałem tylko reklamowałem portal Izby Skarbów. Było super!

wtorek, 26 czerwca 2012

Hit ogrodniczy roku 1970( ogórki babci Tichonowny )

Hitem ogrodniczym roku 1970 były ogórkowe weże babci Raisy Tichonownej. Raisa w tym roku wyhodowała gigantyczne ogórki o długości powyżej półtora metra i wadze ponad 6 kg. Do staruszki zjechali słynni radzieccy uczeni, również miejscowi nie mogli się im nadziwić. Agencja TASS ani media swiatowe nie zająkneły się nawet o próbach jadrowych w tym czasie i okolicy.  Ogórki w roku następnym były już zwyczajne. Tajemnica do dziś pozostała tajemnicą, jednak chodzą słuchy iż babcia Tichonowna żyje i jest krzepka ponad stulatką. Dla chcących osiągnąć sukces ogrodniczy podaję adres: Raisa Tichonowna Sawieljewa, gorod Żeleznowodsk, kraj Stawropolski, dawny ZSSR. A babci Tichonownie zyczę 200 lat! I to nie przez wzgląd na sezon ogórkowy.

wtorek, 5 czerwca 2012

Małopolski Festiwal Smaku w Oświęcimiu

# czerwca miałem okazję już po raz wtóry uczestniczyć w święcie tradycyjnego jedzenia, nieudziwnianego i przynajmniej w części robionego przez różnego rodzaju zapaleńców. Polskie regionalne smaki są pyszne i wcale nie gorsze, a często zdrowsze od zagranicznej kuchni.
Tu ugotowana przeze mnie zupa ,,Kapuścianka na kurze" podawana z kluseczkami kładzionymi.

A tutaj ja smażący placki z młodych i starych ziemniaków. Więcej fotografii i reportaż zamieszczam tutaj http://psary.trm.net.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=705%3Astowarzyszenie-nasze-psary-na-8-maopolskim-festiwalu-smaku&lang=pl

środa, 9 maja 2012

Szkocja niezwykła- zwykła


Muszę przyznać, że Szkocja jest krainą do której zawsze z chęcią powracam. Tym razem powitała mnie nie po szkocku gdyż słonecznie. Pogoda była wymarzona. Piękne słońce i 20 stopni na plusie. To tu nie czesto sie zdarza. Wieś szkocka znacznie różni się od naszej. Przede wszystkim zabudowa jest w miarę jednakowa, nie tak jak u nas gdzie wolność Tomku.. Domki jak na nasze warunki niewielkie, za to areał upraw. No tu już jest inaczej niż u nas .Wielohektarowe farmy z nikniejacymi na horyzoncie domami to charakterystyczny krajobraz szkockiej wsi.
Odległości pomiędzy domami sa duże, a wioski to jakby miniaturowe, samowystarczalne miasteczka z obowiązkowym pubem bedacym centrum towarzyskim z nieodłącznymi pipami z piwem i moim ulochanym cydrem.
Z ciekawostek podaję, ze nie ma tam czegoś takiego jak pobocza ze ścieżkami dla pieszych. Wędruje się poboczem drogi patrząc na samochody nadjeżdżające z ,,dziwnej" strony i napawając się widokami jak poniżej...

wtorek, 1 maja 2012

Jutro Szkocja..

Jutro lot do Szkocji- konkretnie Edynburgh, Glasgow i Stirling. Kurcze, ja bardzo boje się latać..Pewnie dlatego, aby zapomnieć zrobiłem dziś super grilla...To też Wiejskie Historie, szczególnie podczas Narodowej Wielkiej Majówki. Na pocieszenie mam pojutrze , gdzie czeka mnie wizyta w maleńkiej, lokalnej destylarni Whisky..I szkockiego cydra w pubach, gdzie nikt nie powie ,że nie wie co to jest. Uwielbiam cydra, a szkocki jest The Best najlepszy na świecie ! W Szkocji jest jeszcze piękna tradycja której powinnismy sie nauczyć..Wszystkie państwowe muzea i galerie sa za free. To sie nazywa promocja narodowego dzoiedzictwa. Dla rodziny wiozę Box Raya Wilsona, szkockiego wokalistę nieznanego szerzej w tym kraju..oraz Andriu Nowaka i jego Złe Psy- na płycie ,,Urodziłem sie  w Polsce".Taki ,,ludyczny" patriotyzm, lepszy niż te nadęte gęby w TV którego nie posiadam..Spokoju życzę na tę majową przerwę...

wtorek, 24 kwietnia 2012

Agrotravel 2012

W niedzielę wybrałem się na targi turystyczne Agrotravel do Kielc. Poza turystyką wiejską interesuję się również produkcją piwa i mogłem tam spotkać paru wystawców piwa o krok wyżej ode mnie...Na zdjęciu piwo marki Korab które zostało już wpisane jako produkt lokalny. Umożliwia to właścicielowi legalną sprzedaż. Warto wspomnieć ,że kilka lat temu te piwa reprezentowały nasz kraj w Parlamencie Europejskim.

Browar Edi, poza idiotycznymi moim zdaniem etykietkami piwa smakują niezgorzej, choć miom zdaniem są zbyt słodkie. Bardzo dobre jest ich piwo miętowe. Reklamuja też swój region herbem zamiszczonym na butelce.


A na koniec zupełny ,,prawdziwek"- piwo jałowcowe, a właściwie produkt jak się dowiedziałem na bazie podpiwku. Jak widać gospodarstwo agro które to produkuje jest dopiero na poczatku drogi. Ale smak tego bezalkoholowego trunku jest dość intrygujący...

wtorek, 17 kwietnia 2012

Obraz już odnowiony!

Zakończyłem odnawianie tego ciekawego obrazu. Prezentuje się..no fajnie. Historia tego obrazu którą udało mi się częsciowo odtworzyć jest do poczytania na http://www.izbaskarbow.pl/ Fajna staraa, piekna rzecz...

niedziela, 15 kwietnia 2012

Uleciała dusza z ciała...

Ślady dawnych pogańskich wierzeń a takze i obrzedów pogrzebowych przetrwały w obyczajach ludowych przez wiele stuleci miom sprzeciwu Kościoła i zapomnienia ich pierwotnego znaczenia lub nadania nowej treści.I tak na przykład ,jeszcze w XII czy XIII wieku nie chciano grzebaćzmarłych na cmentarzach przykościelnych lecz robiono to na rozstajnych drogach, na odludziu, skad ,,duszy" trudniej byłoby wrócic do domu.Aby ułatwić jej odejście w zaświaty- otwierano przy konajacym szeroko okna i drzwi a nawet zrywano część dachu. Nieboszczyka ubierano w śmiertelna koszulę uszyta bez żadnego supełka. Nie wolno też było krepowa go żadnym pasem czy sznurem, aby nie zatrzymywać grzechów w ciele. Śmierć uchodziła za złą siłę, była przeciwieństwem życia i płodności. Dlatego nie dotykały zmarłego młode kobiety. Po wyprowadzeniu zwłok z chaty, palono słome i wióry, na których spoczywały zwłoki, zamykano starannie drzwi i okna, a na progu kładziono siekiere, aby strzegła zywych przed powrotem śmierci. W czasie pogrzebu palono wiele świec aby dusza łatwiej odnalazła drogę...Uroczystosci pogrzebowe które w zamierzchłych czasach miały zabezpieczyć żywych przed gniewem i zemstą zmarłego, z biegiem czasu stawały się coraz częściej, zwłaszcza dla możnych rodów okazja do popisania sie bogactwem, znaczeniem i splendorem. Kondukt pogrzebowy moznowładcy mógł ciagnać sie całymi godzinami.W kosciele zawieszonym ozdobnymi kobiercami, wybitym kirem lub purpurą,jezeli zmarły zginął na polu bitwy- ustawiano trumne na wysokim katafalku , wokół którego zawodziły kobiety. Mężczyźni natomiast wyrażali swój żal po stracie towarzysza w zupełnie inny ,,rycerski" sposób: kruszyli kopie i łamali miecze, rozbijali hełmy, a takze z impetem wielkim wpadali konno do koscioła i tuż przed trumną ,,z srogim i ogromnym trzaskiem" padali z konia w zbroi na ziemię. Zdarzały sie nieraz nieszczęśliwe wypadki, zwłaszcza gdy taki żałobnik przed pogrzebem oprużnił parę dzbanów..Modne też były długie pogrzebowe oracje, w których wysławiano cnoty zmarłego i całej rodziny.Cnoty o których dowiadywano sie dopiero w czasie pogrzebu:) Dlatego ludzie skromni i poważni, pragnąc ustrzec się od przesadnych pochwał po śmierci, zastrzegali w testamentach ,,przy miom pogrzebie, aby kazania nie było, pieknie proszę". Uroczystosci pogrzebowe kończyły się obowiazkowo stypa- tak od XVI wieku zaczeto nazywać dawna pogańską ,,strawę".Czesto uczty te przechodziły w bijatyki jak o tym donosi pamietnikarz; ,,Widziałem pogrzeby krwią oblane, z których zaraz po obiedzie wysyłano za zmarłym drugiego zabitego do nieba, aby oznajmił co za ludzie na stypie byli".Po stypie żałobnicy rozjeżdżali sie do domów . Zapominano z wolna o zmarłym i pogrzebie. Dopiero w dzień Zaduszek powracano pamiecia do tych którzy odeszli. Ale to juz temat na inną opowieść.

piątek, 13 kwietnia 2012

Rama już odnowiona!

Odczekałem dwa dni aż wypełnione ubytki w ramie wyschną. W międzyczasie wziąłem się za wstępną diagnozę mojego obrazu. Niestety nie jest w najlepszym stanie. Papier, a raczej karton na którym wpierw go wydrukowano a potem pomalowano jest w kilku częściach z licznymi dziurami i przebarwieniami. Tu wychodzi ,,pogrzegowa" praca obrazu.
Ostatnie poprawki i delikatne przeszlifowanie ponad stuletniej ramy od wtylnej strony.

A teraz to co tygrysy lubią najbardziej czyli malowanie. W pierwszym pomyśle chciałem moją ramę pomalować na kolor mosiądzu, ale po namyśle stwierdziłem że nie jest to najlepszy pomysł gdyż sam obraz jest dość ciemny.Użyłem klasycznego złota do ram.Kilkakrotna warstwa lakieru pięknie przykryła zaszpachlowane ubytki ,a rama wyglada wreszcie jak nowa.
Nie jestem purystą jeżeli chodzi o spray-moja rama została pokryta kilkoma cienkimi warstwami lakieru, tak że wciąż można na niej odróżnić pociągniecia pędzla zapomnianego rzemieślnika który pomalował ją pierwszy:)