Dzień za dniem przemykają teraz z szybkoscią strzały. Niektóre, tak jak piatek czternastego niezwykłe i dające mnóstwo satysfakcji. Ten dzień wieńczył mój dwutygodniowy maraton gotowaniowy z silnym akcentem na turystykę w Domku Cioci.Ostatkiem sił i na sam koniec pozostała wizyta reżysera Pana Tomasza Jurkiewicza z przesympatyczną małżonką. Przy okazji mojej niewielkiej współpracy z Panem Tomaszem przy jego nowym projekcie wpadłem na pomysł wieczoru filmowego który można byłoby zorganizować w zaprzyjaźnionej remizie w grudniu, gdyż w tedy Pan Tomasz znalazł trochę czasu.
Na tę okazję poczciwa remiza OSP zmieniła sie w przytulny klub filmowy.. Muszę sie przyznać ,że jestem fanem twórczości Jurkiewicza w której główni bohaterowie to zazwyczaj ludzie trochę z boku, poza głównym nurtem życia z całym szaleństwem konsumpcjonizmu i mamony. Z małych miasteczek bądź ze wsi- tak jak ja teraz...Ich czas płynie jakby wolniej, na przekór pędzącemu światu.
Wielką frajdą było ugościć Państwa Jurkiewiczów w Domku Cioci swoiskim piwem, piklami, kanapkami i pastą ze szpinakiem na kolację. To był dla mnie wyjatkowy wieczór..szkoda że taki krótki:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz