czwartek, 28 lutego 2013

Nie ogarniam...





Trochę za klasykiem stwierdzam że ,,nie ogarniam"... Staram się żyć uczciwie, płacę podatki i udzielam się społecznie. Wczoraj z UM przyszedł nowy ,podatek za zarobkowe użytkowanie Domku Cioci ( turystyka wiejska). Kwotowo potraktowano mnie jak jakąś fabryczkę:( Rano zaś bliska mi osoba pojechała do miasteczka Trzebinia zrobić obowiązkowe badania (jest w ciąży). Nie dość że nie wszystkie jej zrobili to jeszcze poinformowali że zwija się labolatorium.. Do Krakowa.czyli 50 kilometrów..jak przed wojną kobiety maja teraz jeździć. W radio którego słucham robiąc na obiad ,,wypasione" placki ziemniaczane audycja o tym jak ..przygotować się na wizytę komornika. Za Franzem Mauerem zapytuję: ,,Co to k...a jest?". Chory kraj..
Ale jak ma być zdrowy skoro na Wiejskiej mamy posłów których tak na prawdę nie wybieramy, bo na prawdę wybieramy partie. Ale partia może się dostać do sejmu bez jednego oddanego na nią głosu vide Polska Jest Najpotrzebniejsza. W obecnym sejmie mamy jedna marszałkową która na ten czas reprezentuje tylko siebie, a poseł rekordzista trzy razy zmienił klub..Do europarlamentu SLD wystawia ,,nowe twarze" z Oleksym na czele, a rząd z gajowym radzą nad przyjęciem zdeprecjonowanego ejro. Bezrobocie oficjalnie 15%, drugie 15% za granicą, 20% emerytów i rencistów, 15% urzędasów i mundurowych. Reszta to rolnicy, przedsiębiorcy i ci co pracują w firmach..Tak wiec za dużo ,,fruktów" nie pozostaje bo część z towarzystwa jest dotowana przez państwo (rolnik,górnik etc..) Czy tu ktosik za coś odpowiada. raczej nie. Może by się coś przewietrzyło w dusznym światku Wiejskiej gdyby wprowadzono jednomandatowe okręgi wyborcze ale na to liczę jak na szóstkę w totolotka( w którego nie gram). A tak dla ,,rozbawy" filmik.

niedziela, 24 lutego 2013

Rolnik śpi a w polu mu rośnie...





Mówi się, że rolnik śpi a w polu mu rośnie.. Ale to nie do końca prawda. Poza tymi co to koszą łąkę raz do roku i kasę z unii również corocznie wszyscy pozostali muszą się sporo natrudzić, by w polu coś poza chwastami urosło. No chyba że są  amatorami ze stanu Illinois (USA). Temu panu w roku 1974 wyrósł taki oto słonecznik gigant o wadze 7 kilogramów i średnicy ponad 50 cm. Wot kapitalisty..A sprawiedliwość gdzie?


piątek, 22 lutego 2013

Fish & Chips po mojemu..




Dwa lata temu będąc w Szkocji w zapadłej wiosce odwiedziłem pub w którym była ,,tylko" ryba z frytkami. Jednak smak tej świeżutkiej rybki jakoś za mną chodził, aż zrobiłem sobie fiszoczipsa w domu. Odpowiednio przyrządzone danie bez kupnych frytków i wietnamskich rybów jest smaczne, tanie i zdrowe.A jak je zrobić już piszę..
Fish& Chips z flądry, smażonych ziemniaków i ostrej sałatki cebulowo- ogórkowej

Składniki:
- flądra mrożona ( dwa kawałki po 15 dkg kupiłem w sklepie we wsi za 4.50 zł )
-ziemniaki 0,5 kg
-olej do smażenia
-cebula 1 szt
-marchewka 0,5 szt
-ogórek najlepiej z domowego pikla 2 szt
-1 jajko do ciasta
-mąka duża łyżka
-cytryna
-sól, pieprz,cukier


Przygotowanie: flądrę dzień wcześniej rozmrażamy przekładając cebulą i marchewką. Nie solimy i nie pieprzymy! Na następny dzień z jajka, mąki, soli i pieprzu robimy ciasto w którym zanurzamy rybią tuszkę. Rybkę czyli flądrę wcześniej oczywiście pozbawiamy płetw, ości pozostają, ale wbrew obawom flądra ma je grube i proste do usunięcia w czasie późniejszej konsumpcji.


Ziemniaki na angielskie frytki obieramy i kroimy w cząstki, następnie płuczemy w ciepłej wodzie i dokładnie odsączamy. teraz kolej na sałatkę która będzie pikantnym uzupełnieniem dość mdłej z natury rybki i frytek. Cebulę kroimy w półksiężyce, świeżą marchew w jullien, a kwaśne ogórki w plasterki. W miseczce składniki zalewamy odrobiną wody spod ogórków, dodajemy pieprzu najlepiej białego i odstawiamy na godzinkę do przegryzienia. W międzyczasie rozgrzewamy tłuszcz na frytki w frytownicy- mnie się zepsuła i od tego czasu używam garnka z siatką..Jest super. Frytki smażymy na złoty kolor a potem odciekamy na papier. Rybę w cieście smażymy na dość głębokim tłuszczu równomiernie i powoli. Odsączamy. Anglicy taką rybę ( ale fileta ) jedli na gazecie w czasie przerwy w pracy.. Potem długie lata wyśmiewane jako brytyjski przykład antytalentu kulinarnego w ostatnich latach powróciły na salony. Nasza rybka jest tylko wariacją na temat ale bardzo smaczną. Szczególnie z sałatką. Polecam!

niedziela, 17 lutego 2013

Dokarmiajmy skrzydlatych




Zima to ciężki okres dla ludzi jak i dla zwierząt. Ja co roku staram się dokarmiać okoliczne ptaszyska, które lubię popodglądać..choćby w karmniku który zrobiłem z pięciolitrowej butelki po wodzie.
Na balkonie wystawiłem tackę ze starego piekarnika w której dosypuję ziarno słonecznika, i inne rzeczy podkradane królikowi Margoli i suszony chleb który uwielbiają wróble i kosy.
Słoninę zawieszam dla sikor. Najczęściej u nas goszczą  bogatki. Czubatki i gile z rzadka.
Niemniej ważne jest by zapewnić im dostęp do jedzenia- nie starego lecz dedykowanego ptakom i wody której często w zimie brakuje zarówno dużym jak i małym zwierzakom. Po prostu cieki na mrozie zamarzają..
W sumie tak niewiele trzeba by cieszyć oczy niezwykłym/ zwykłym widokiem przyrody, nie ponosząc przesadnych kosztów, nie przykuwając się do drzew lub jeszcze lepiej instalacji energetycznych ( bo to poklask i kasa gawiedzi ) i nie będąc członkiem Greenpeaców czy innych naciągaczy można chronić przyrodę ojczystą i cieszyć się widokiem fajnych ptaszków i już trochę mniej sprzątaniem ich odchodów:).



piątek, 15 lutego 2013

Pieczone na przeczekanie zimy...





Postanowiłem zrobić sobie dziś przyjemność i przyrządziłem na obiad naszą ,,lokalną" potrawę, od zeszłego roku goszcząca na unijnej liście produktów regionalnych czyli pieczone. Moje od oryginału różniły się tym, że nie zrobiłem ich w ognisku i specjalnym garnku, tylko na gazie w mojej zielonej brytfance...




Jakoś nie chciało mi się z tym czekać do cieplejszej pory roku... Nie wyszły jak te ogniskowe ale i tak było warto. To bardzo prosta, smaczna i syta potrawa bez zadęcia. A do jej zrobienia potrzebujemy składników zamieszczonych na zdjęciu poniżej..



Składniki:
3 kg ziemniaków, 3 cebule, 2 marchewki, 2 pietruszki, natka pietruszki, 30 dag boczku (gotowanego, wędzonego), 2 kiełbaski (toruńska lub podwawelska), liście kapusty,  sól i pieprz.
Sposób przyrządzenia:
Dno garnka wykładamy liśćmi kapusty (mogą być gorszej jakości, bo są "skazane" na przypalenie). Boki okładamy plastrami boczku, ładnie się wtedy przyrumienią. Układamy warstwami ziemniaki, cebulę, marchewkę, pietruszkę  i kiełbasę. Posypujemy obficie natką, solimy i pieprzymy. Czynności powtarzamy do wyczerpania składników. Można dać odrobinę oliwy lub oleju. Na wierzchu dajemy znów liście kapusty, te są przeznaczone do zjedzenia (pyszne!). Pieczemy na umiarkowanym ogniu od 45 do 60 min najlepiej na ognisku. Wtedy smakują najlepiej. Wedle fantazji można dodać buraka (to w Chrzanowie), paprykę, mięso- można poeksperymentować.




A tak wyglądały moje ubiegłoroczne pieczone w ognisku. A tu robię pieczone na filmie- kliknij


czwartek, 14 lutego 2013

Bez związku..


Fajnie jest mieszkać na wsi lecz w pewnych sytuacjach mogłoby się zakrzyknąć -chcę do miasta! Może jest człowiek anonimowy i w sklepie sprzedawczyni raczej nie mówi tak zwyczajnie ,,dzień dobry", jednak tam jest bardziej dostępna praca, a co z tym związane pieniądze na życie. Kryzys dotarł do wsi, zresztą w internetach już długo o tym kryzysie trąbią. Sporo młodzieży nie ma zajęcia, w sklepikach mniejszy ruch a ludzie kupują tańsze rzeczy. Strukturalne bezrobocie powoduje że młodzi uciekają, zostają ci którzy gdzieś tam pracują, są przy rodzicach lub im nie zależy. I tak kółko się zamyka, młodzi za granicą- a na seniorów nie ma kto pracować.. Jeszce ratują sytuacje emerytury górnicze, rolnicze, czy mundurowe. Z drugiej strony tacy emeryci często stosunkowo młodzi podejmują na tej emeryturze pracę odbierając szansę na nią najmniej wykształconym i mniej zaradnym. W sumie są poza konkurencją, bo każdy potencjalny pracodawca zatrudni kogoś za kogo nie musi płacić ZUS-u. I tak to się kręci- coraz jakby mniej sprawnie..
Ale gdzie w tym wszystkim przyszłość?


wtorek, 12 lutego 2013

Kotlety ziemniaczane czyli obiad za złotówkę:)




Jak już tu kiedyś pisałem uciekłem od korporacyjnej, restauracyjnej kuchni gdzie często g...o to papu, a nad wszystkim krążą widma telewizyjnych archaniołów (bez)smaku. Dlatego ten blog nie jest miejscem gdzie nachalnie promuje się najlepszą na świecie kuchnie. Kuchnia najlepsza moim znaniem to ta która nam smakuje- domowa, zwyczajna i na co dzień. To prawda że od czasu do czasu można pokosztować różnych ,,fruktów". Są pyszne ale spróbujcie jeść je na co dzień.. Mój przyjaciel telewizyjny guru kulinarny twierdzi że to wszystko to jedna mistyfikacja dla ludzi którzy szukają..nie wiadomo czego. Ja się z nim zgadzam.


W połowie lat 80 XX wieku gdy byłem jeszcze młodym praktykantem kucharskiego fachu w nieistniejącym już niestety kultowym nie tylko dla mnie krakowskim hotelu ,,Cracovia" popularnym daniem stołówkowym były tzw. kotlety ziemniaczane. Jedna z ikon PRL-u. Dziś przyszedł rachunek za gaz którym ogrzewamy dom za dwa miechy ponad 1300 złotych. Niejako z tym zgrał się obiad klasyczne ,,danie za złotówkę".Zdjęcia już sa no to przepis.
Kotlety ziemniaczane w sosie pomidorowym:
Składniki: (na szóstkę osób) ziemniaki 1 kg, cebula 1 szt, jajko 2 szt, mąka 3 duże łyżki, ziemniaczanka łyżeczka , olej pół szklanki, koncentrat pomidorowy 1 duża łyżka, śmietana 12% 1 dużą łyżka, marchew 1 sztuka, słoiczek jak z musztardy zeszłorocznego pikla czerwonej kapusty,ćwierć szklanki zmielonej w domu bułki tartej, sól, pieprz, może odrobina chili do sosu. Wszystko inne to już zbytek.Czyli wychodzi danie za ( prawie zeta).
Sposób przygotowania: ziemniaki obieramy i gotujemy- studzimy. Sosik: cebulę kroimy w kostkę i podsmażamy, dokładamy ćwierć marchewki pokrojonej w kostkę. Dokładamy łyżkę  koncentratu pomidorowego zalewamy woda i gotujemy. Jak odparuje dokładamy sól i pieprz, łyżkę śmietany zahartowanej i odrobinę chili. Ziemniaki ubijamy dodając dwa jajka ,łyżeczkę maki ziemniaczanej i dwie łyżki mąki pszennej. Masę mieszamy krótko aby się nie rozciapała. Formujemy z niej nożem kotleciki które delikatnie obtaczamy w bułce tartej i smażymy na rozgrzanym oleju. Pyszne , zdrowe i tanie obiadowe danie:) które czasem może być nawet małym kulinarnym odkryciem.   

piątek, 8 lutego 2013

Największe przedwojenne szlagiery





Zorganizowaliśmy fajny konkurs. Kto ma ochotę może zagłosować, można też tylko posłuchać i pooglądać przedwojenne polskie gwiazdy piosenki...
Każdy z nas nie raz słyszał piosenki Brunetki, blondynki, Umówiłem się z nią na dziewiątą czy Tylko we Lwowie. Kiedyś były to wielkie szlagiery, dziś zostały nieco zapomniane. Proponujemy Państwu podróż sentymentalną w czasy Drugiej Rzeczpospolitej. Wybierzemy wspólnie największe polskie przeboje okresu przedwojennego. Zapraszamy wszystkich do udziału w naszym konkursie!

środa, 6 lutego 2013

Riccardo w kuchni





Ryszard- mój kot tak jak ja lubi spędzać czas w kuchni. Ja gotuję- Richard degustuje. Ja odpoczywam przy gazetce- Riccardo również. W zimowe wieczory zasypia na lodówce przed mikrofalą chroniąc mnie przed nocnym podjadaniem szczególnie podgrzewanych smakołyków. Dzięki Rysio:)
Ps. Od około czterech lat kiedy to przybłąkała się do nas malutka znajda, zabiedzona, zarobaczona i chora Richard przeszedł metamorfozę. Jest dorosłym kotem z temperamentem, jednak nie brudzi, nie sika choć nie jest Farinellim kastratem. no po prostu spoko kotem. Ja go po prostu kocham dziadonia:)


Riszard miesięcy parę...

sobota, 2 lutego 2013

Walentynki już tuż, tuż...





Kurcze, jak ja nie mam teraz czasu. Cały czas siedzę przy nowej stronie stronie internetowej Psar która powstaje z gruzów po niespodziewanym ubiegłorocznym ataku hakera ( swoją droga ciekawe co ukraiński haker szukał na stronie internetowej małej polskiej wioski ). Dla ciekawych wrzucam linka www.nasze-psary.net  A co poza tym. Jak co rok na walentynki robię kartki pocztowe, ręcznie z ekologicznych materiałów które potem staram się sprzedać by podreperować mój skromny budżet..Robię to co lubię , ale kasy mam z tego mniej , dużo mniej gdy byłem swego czasu pięciogwiazdkowym szefem kuchni w Krakowie. Ale to już poza mną i nie chciałbym do tego powracać. Wyemigrowałem cieleśnie i duchowo i tego się trzymam. pozdrawiam ciepło na koniec zamieszczając swojskie, wiejskie foto uroczych tam Potockich z XIX wieku o których poza drobiem i nami nikt nic nie wie..I dobrze..Aby do wiosny!